W międzyczasie wycieczkowiec podnosi kotwicę. Łańcuch odrapał kadłub - podpływa łódka i pracownicy malują białą farbą odrapane miejsca
:)
W centrum wpadam do Grill'ed healthy Burgers
Składam zamówienie..
..na Cheese and Bacon Burger
:)
2970 kJ czyli jakieś 700 kcal
:lol: Pyszna wołowina "grass fed lean beef" jestem w siódmym niebie, nigdy nie jadłem lepszego burgera
Noże na stołach sugerowane dla tych którzy nie dadzą rady trzymać burgera oburącz
Wracam w kierunku hostelu późnym popołudniem
Ponownie na miasto wychodzę po zmroku - te same miejsca chcę zobaczyć w nocnej iluminacji
:) Zmierzam w dół George, gdzieś w połowie drogi z jakichś 100 metrów widzę małe zamieszanie, błyski fleszy, podchodzę. Duża liczba ludzi robi sobie zdjęcia z bankomatami dla gejów (ten po lewej ma futerko, ten po prawej błyszczące diamenciki) Bankomaty należą do ANZ.
Dochodzę do nabrzeża, nie ma już wycieczkowca, widoki zapierają dech..
8-)
Dużo par z Hong Kongu przyjeżdża wziąć ślub w Sydney, tu robią sobie wieczorne sesje fotograficzne
Muzeum sztuki nowoczesnej
Wracam do hostelu dobrze po północy, moi imprezowicze z pokoju dopiero się szykują na miasto, dołącza 2 Finów.
Sydney robi duże wrażenie, weseli uśmiechnięci ludzie, sami biegacze, lekko dymny zapach smażonego mięsa na ulicach. Co chwilę w przestrzeni miejskiej ludzie się spotykają , aby porobić coś wspólnie; pobiegać , poćwiczyć jogę na trawniku... Czasem idąc parkiem widziałem tabliczki w stylu "Tu w każdą niedziele o 10 rano przeprowadzam darmowe zajęcia z fotografii , dołącz do nas" Super otwartość, widząc to samemu chciałoby coś zorganizować dla innych
:)Dzień 7 - SYD, TPAC, YVR
Wstaje wcześnie rano, za oknem widać owoc pracy ekipy malującej lub przygotowującej brudnopis do malowania pasów. Ciężarówka odbiera puste beczki z baru.
Na odchodne w hostelu przystaję przy tablicy ogłoszeń. 90 % z nich to: - mam kombi/vana/ i dnia tego i tego wyjeżdżam na objazd zachodniego wybrzeza - sprzedam kombi/vana Bez problemu można znaleźć towarzysza podróży na miejscu z samochodem lub bez.
Chodzę jeszcze chwilę po okolicy by udać się na lotnisko. Pociąg z Museum Station na Terminal międzynarodowy kosztuje 17,20 AUD.
Ustawiam się w ogon do odprawy, większość pasażerów to seniorzy. Dziwna sprawa bo do odlotu godzina, samolot ponad 300 miejsc a żaden agent nie wydał jeszcze ani jednej karty pokładowej.. Kierownik lotu podchodzi do pierwszych ludzi w kolejce i coś tłumaczy, okazuje się że: - na pewno nie wylecimy o 12:15, tylko okolo 18.. - to mi nie pasuje bo z Vancouver zrobiłem sztywną rezerwacje za mile zostawiając sobie 4h okienko.. a tu nie dość że 6h opóźnienia tu na miejscu to.. - nie lecimy do Vancouver tylko do Los Angeles i tam zostanie wymieniona załoga.. czyli 1h na ziemi i jeszcze 3h lotu.. czyli przepadnie lot za mile i będę musiał kombinować jak się dostać do Toronto.. jeśli nie przepadnie za no show to i tak kontakt z M&M i każdorazowa zmiana rezerwacji to 200zl (o czym agent na infolinii skrupulatnie informował) Kolej na mnie; od razu dzielę się swoją obawą o lot do USA - nie mam wizy. Pani mówi , że będzie ok i nie trzeba bo nikt nie wyjdzie z samolotu
:) Bierze mój papierkowy bilet , podchodzi do kierowniczki lotu zapytać czy może już potwierdzić stand by'a, jest ok, mam kartę - siodełko . Wszyscy pasażerowie dostają bloczki na jedzenie, oprócz mnie, mi się nie należy.. W całej sytuacji staram się znaleźć plusa + 'odwiedzę' nadprogramowo kolejny kraj - Stany Zj Am Pln.. bez wizy
:lol:
:lol:
:lol: a tak bardzo nie chciałem
:)
Mam 6h, zwiedzam lotnisko, zakupy. Na lotnisku wszystkie sklepy suwenirowe mają niższe ceny niż w centrum Sydney, nie wiedziałem o tym wcześniej dlatego większość giftów mam już zakupionych. Dokupuję tylko tshirt dla siebie i top dla żony , nie dość że taniej niż na mieście to jeszcze 2ga sztuka 50% ceny.. Dosyć człapania, na ostatnie 2h zasiadam w McD stąd mam dobry punkt obserwacyjny na płytę.
Parkowanie jumbo Qantas'a, AC stoi w oddali, czeka aż się crew wyśpi
Na ok. 1h przed odlotem przeparkowują B777-200 LR Air Canada
Rejestracja C-FNNH zdradza wiek maszyny - 6 lat
Przy boardingu tuż przed wejściem do rękawa z rąk kierowniczki lotu każdy pasażer w ramach przeprosin otrzymuje kartkę z przeprosinami i obietnicę otrzymania kodu promocyjnego do wykorzystania na najbliższe 13 miesięcy na loty AC zakupione na ich oficjalnej stronie, żeby dostać kod trzeba uzupełnić detale przykrego zdarzenia http://www.aircanada.com/flight/promocode Sprawdzam warunki - twierdzą że zadziała na CS z AC.
Wnętrze bez wow, wysłużone ale czyste. Jakby retrofita przeszło tylko oświetlenie - jest LED, w czasie lotu crew pokazało całą gamę jego możliwości od bladych fioletów do krwistych pomarańczy.. żeby wpłynęło to na nastroje pasażerów to raczej nie, te i tak były podminowane z powodu opóźnienia, lotu z przystankiem. Przeprosin od stewek nie było końca.
12051 km, najdłuższy lot w moim życiu
Obiad - najlepsza wołowina jaką kiedykolwiek jadłem w przestworzach (krucha a zarazem soczysta, w smacznym nieprzesolonym sosie, aż dziw bierze że przesiedziała bóg wie ile w lodówce i przed chwilą została wyrwana z hibernacji w pseudo piecyku..) , do tego przyzwoite jak na Y francuskie wino
Nocny lot , momentami rzuca nami jak workiem kartofli, pilot omija burze kilkudziesięcio kilometrowymi promieniami. Kilka razy mi rzucało samolotem ale nie tak i nie na środku Pacyfiku.. Poczułem kino-maniacką wenę i z racji posiadanego czasu oglądam 4 filmy. Resztę czasu przesypiam. Za sąsiadkę pod oknem mam Amerykankę z Florydy, ja przy przejściu, dużo miejsca na nogi, na kolana obre kilka centymetrów więcej niż u konkurencji. Przyjemna konfiguracja 3-3-3.
Podchodzimy do lądowania w LAX, autostrady w środku miasta
Westjet
Southwest
W międzyczasie ląduje Lufthansa z Frankfurtu na 747, bezpośrednio po niej A380 AF z CDG
Po dokładnie 50 minutach postoju zaczyna się kołowanie do startu, mijamy rozpoznawalną koułe lotniska LAX, do kadru wciska się ogon Delty
Tuż po starcie, Manhattan Beach
Centrum Vancouver
Po wyjściu z samolotu ludzie gonią jak szaleni, mnie się nigdzie nie spieszy - przecież straciłem lot za mile. Najpierw imigracyjny potem będę myślał co dalej. Oficer patrzy w paszport - widzi Polak ale coś mu nie pasuje (ostatni lot z Europy przyleciał parę godzin temu) bo pyta skąd przyjechałem. - Z Sydney - Lot AC34 ? -Tak, ten opóźniony - Coś za bardzo nie dowierza więc prosi o kartę pokładową. - No rzeczywiście, a jak się znalazłeś w Australii? - Przyleciałem z Azji. -Skąd dokładnie? - Z KUL. Widzę że możemy sobie tak pogadać w nieskończoność więc wyciągam kartkę z wydrukiem trasy z gcmap i jadę palcem od początku - Kiedy zacząłeś tą podróż? -4 marca. - Tego roku? -Tak, zacząłem w ten wtorek. -To zobaczysz coś w tym tempie? -Zobaczyłem w Australii, póki co tam zabiorę rodzinę na wakacje. - Masz rodzinę? - Tak mam. - Kartkuje paszport i pyta co robiłem w RPA. - Odwiedzałem żonę. - A co Pan będzie robił w Vancouver? - No nic bo za chwile jadę do Toronto - A tam co Pan będzie robił ? - Jutro idę na mecz NBA, wyciągać bilet? (Staram się postawić jakąś kropkę, przełom bo powoli czuję że rozmowa robi się przydługawa; gość skacze z tematu na temat) aż w końcu oficer po serii pytań przechodzi do resume:) - Hm, proszę Pana ja Panu opowiem jak to zrozumiałem; wyruszył Pan we wtorek z Europy, odwiedził kilka krajów w Azji, następnie Australię, wróci Pan tam na wakacje z rodziną, w drodze powrotnej wskakuje Pan do Toronto oglądnąć mecz NBA, tak? - Exactly
:D
Dostaję pieczątkę z liściem klonowym. Już widzę jak raczy swoich kolegów podobną opowieścią podczas przerwy na kawę:)
Idę za tabliczkami transfer. Tam już stoją Panie i wypytują przechodzących AC34? Widać że linia jak najszybciej chce poprzenosić pasażerów z tego lotu. Podchodzę i potwierdzam Pani , że idę z AC34 , pokazuje rezerwację i napomykam że to bilet - nagroda i właściwie zrobiłem no show i może być problem. Trochę mnie zdziwiło bo mówi że nie będzie żadnego problemu:) i ogromnie przeprasza
:),ale najbliższy lot do Toronto za 30 minut jest już zapchany i umieszcza mnie w kolejnym o 22:30. Wyląduję o 6 rano i nie przepadnie bilet NBA:) uff. Nie ma mowy o żadnej dopłacie:) obywa się bez dzwonienia/mailowania/płacenia M&M:)
Na bilecie widnieje miejsce 59H, znaczy , że na krajówkę podstawią naprawdę duże skrzydło.
Po całej gonitwie , która trwa już dobrą dobę, zasiadam przy bramce wywalam kopyta.. robię porządek w papierkach, drę rezerwację hostelu na noc z 11/12 marca, pisze maila do hostelu ze dziś to już nie dotrę ,ale niech trzymają 2gą noc.
Niva napisał:Ja również chętnie rzucę okiem, ale niezły speed run musiałeś mieć, żeby w 10 dni wszystko oblecieć. Zadowolony chociaż? Czy żałujesz, że za krótko?Pierwsze 3 dni rzeczywiście dynamika spora, w dzień chodzenie a spanie podczas nocnych lotów.Bardzo zadowolony; a żalu o czas trwania nie ma żadnego - to był swego rodzaju rekonesans przed jesiennymi/świątecznymi wakacjami - tym razem z całą rodziną. Ale o tym co zostało wybrane w którymś z odcinków.przemos74 napisał: Interesuje mnie przede wszystkim lot Asiana i AC034
:) Będzie Asiana i AC034 z przygodami
:)
tom971 napisał:Pierwszy zakupiony lot KUL-MEL stanowił kanwę, do której doklejałem kolejne segmenty czatując na kolejne BigSale, Friday Frenzy i inne "P1-ki". Momentami uruchamiałem mile M&M w porywającej liczbie 12000 z zawrotna dopłata 137zl - ah te oplaty do nagrod w Ameryce Pln. możesz coś więcej powiedzieć na ten temat?ile ostatecznie całość Cię wyniosła jeśli można wiedzieć?
michal985 napisał:możesz coś więcej powiedzieć na ten temat?ile ostatecznie całość Cię wyniosła jeśli można wiedzieć?W obrębie Azji i Australii czatowałem na promocje AirAsia/Cebu/Tiger, a Kanady WestJet'a.Uff, nie liczyłem jeszcze:) co prawda karta kredytowa spłacona w połowie kwietnia ale odwlekam chwilę koncowej kalkulacji do ostatniego odcinka z podsumowaniem, jedno jest pewne: weekend majowy spędzam w domu..travelIsFUN napisał:Ile noclegow miales na ladzie, jaki byl koszt przelotow, ile czasu kompletowales bilety?Noclegi - tylko MEL, SYD, YYZ reszta w powietrzu
:) , tam gdzie będzie to możliwe podam ceny, zakupy od sierpnia do listopada, lot za mile w Kanadzie skompletowany na 13 dni przed wyjazdem.
byłeś w stanie coś faktycznie zobaczyć przez te 10 dni?
:-)mi osobiście szkoda by było być w tych wszystkich miejscach i zobaczyć każde z nich tylko trochę albo wcale...no ale każdy ma inne priorytety
;)
wow, pomysł fajny
:)Ja bym nigdy się nie zdecydowała na taki stosunek godzin w samolocie do godzin "na miejscu", ale jestem bardzo ciekawa dalszej relacji.
kangaroo1983 napisał:Powiedz jak wytrzymales roznice czasu?? Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.
tom971 napisał:Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.Robocop
:twisted:
tom971 napisał:kangaroo1983 napisał:Powiedz jak wytrzymales roznice czasu?? Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.Też lubię latać na wschód.Gorzej jest z powrotem do normalności lecąc na zachód.
tom971 napisał:kangaroo1983 napisał:Powiedz jak wytrzymales roznice czasu?? Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.Moja niespełna 4 letnia córa po locie Budapeszt-Australia (z 14 godzinną przerwą w Kantonie; w sumie według zegarka 48 godzin) wyglądała i czuła się jakby nigdy nic.Po podróży powrotnej (5 godzin w Kantonie; według zegarka 26 godzin) odsypiała prawie tydzień!
walerek napisał:tom971 napisał:kangaroo1983 napisał:Powiedz jak wytrzymales roznice czasu?? Niezbyt to dokuczało , może organizm mial za mało czasu żeby się pokapować co i jak
:lol:
:lol: Zresztą większośc lotów miałem na wschód, moim zdaniem w tą lepszą stronę pod względem jetlaga.Też lubię latać na wschód.Gorzej jest z powrotem do normalności lecąc na zachód.tez tak uwazam. bardzo fajna relacja, az zaluje, ze nie chcialo mi sie kupic kiedys sydney z singapura za 600 PLN
:)
michcioj napisał:Też lubię latać na wschód.Gorzej jest z powrotem do normalności lecąc na zachód.no coz wedlug Wikipedii (http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3 ... y_czasowej) podróż w kierunku na wschód (a więc w kierunku, który skraca dobę) jest gorzej znoszona od podróży w kierunku zachodnim, który wydłuża dobę (adaptacja do "dłuższego dnia" jest łatwiejsza)ale to i tak nie miejsce i czas na gadanie o jetlagu!
;) czekam na dalsza relacje od tom971
ja się dużo lepiej przystosowuję latając na zachód. ale w sumie jak się tyle razy zmieni strefę czasową w tak krótkim czasie i podróżuje sporo nocami to jest inaczej...?a co do samej wyprawy - też czekam z niecierpliwością na podsumowanie. najbardziej jestem ciekawa gdzie - po takim rekonesansie - podobało Ci się najbardziej i gdzie najchętniej chciałbyś wrócić.
tom971 napisał:Dużo par z Hong Kongu przyjeżdża wziąć ślub w Sydney, tu robią sobie wieczorne sesje fotograficzneTo akurat mnie dziwi, gdyż widok z aleji gwiazd na wieżowce Hongkongu jest niemal identyczny...
;)
tom971 napisał:Witaj Australio, na dzień dobry imigracyjny. -Only 4 days? -Yeap. -Co będziesz robił przez 4 dni? -Chodził po Melbourne i Sydney. -Jak się dostaniesz do Sydney? -Tigerem. - I po 4 dniach wracasz do Europy? - Nie. - ??? - Jade do Kanady. - Możesz pokazać rezerwację? Wyciągam ten fachowy pliczek wydruków na lot AC. - Ale ten bilet nie ma daty.. - No nie ma, ale jestem zalistowany na 10 Marca, można sprawdzić w systemie rezerwacyjnym AC. - Jesteś stand by to niekoniecznie możesz się zabrać. -Wiem, ale muszę się zabrać bo 12 Marca mam mecz NBA w Toronto.. Pani się uśmiecha, na twarzy ma wypisane 'co za freak'
:D Wbija miśka i życzy powodzenia w poniedziałek.Hahaha, nieźle się ubawiłem
:-) Dlaczego ta relacja nie jest pozycjonowana na głównej? Przecież to szczyt zacięcia lotniczego, no może pomijając wyprawy do Japonii na kilka godzin
;-)
Andi napisał:To akurat mnie dziwi, gdyż widok z aleji gwiazd na wieżowce Hongkongu jest niemal identyczny...
;)W ogóle wśród turystów przeważali mieszkańcy Hong Kongu i Chin - raczej dojrzali ludzie i seniorzy, najliczniejsi Europejczycy - Niemcy; sami młodzi tak 20-25lat.Grzegorz40 napisał:Hahaha, nieźle się ubawiłem
:-) No było wesoło. Cieszę się że się podoba.
eeee tam.. myslalem ze chociaz cokolwiek o Vancouver napiszesz, ale widze ze to bardziej przesiadkowo potraktowales (zreszta chyba jak wszystkie
:D). Czekam w kazdym razie na relacje z Toronto, szczegolnie ze jestem fanem Raptorsow:)
casper.slonina napisał:eeee tam.. myslalem ze chociaz cokolwiek o Vancouver napiszesz, ale widze ze to bardziej przesiadkowo potraktowales (zreszta chyba jak wszystkie
:D). Czekam w kazdym razie na relacje z Toronto, szczegolnie ze jestem fanem Raptorsow:)Taki był plan, dlatego w nagłówku jest YVR a nie Vancouver, będą Raptorsi
:)gibson007 napisał:Piękny ten 747 Qantas. Jak oglądam te zdjęcia to od razu chce się spakować i fruu...To moim zdaniem jedno z ciekawszych i bardziej rozpoznawalnych malowań, a zarazem tanich (dużo białego)Tak, weekend jest , wróciłem z obowiązkowego grilla, siadam do pisania
;)
tam to wiedzą jak zrobić sportowe show - warto było przelecieć tyle kilometrów żeby to zobaczyć (nawet przy założeniu, że drogę do Toronto wybrałeś wcale nie najkrótszą z możliwych;)
Quote:No cóż , nie codziennie człowiek przekracza linię zmiany daty
8-)
8-) He, he... a "W 80 dni dookoła świata" Juliusa Verne'a się czytało w latach młodości?Tam też mieli mały problem z tym "jednym dniem"....Gratuluję odwagi i doskonałej organizacji. Pozdrawiam
Ja jeszcze troche musze poczekac na mecz z perspektywy trybun, a tymczasem za pol godziny Game 6 Raptors - Nets! Ale to prawda, atmosfera na trybunach z poziomu telewizora wydaje sie niesamowita, a co dopiero bedac tam na miejscu. Zazdroszcze Ci niesamowicie. Teraz tylko czekac na hity do USA lub Kanady za <1000 i w droge!
:)
michal985 napisał:tam to wiedzą jak zrobić sportowe show Wiedzą doskonale i im to wychodzi..proszek01 napisał:He, he... a "W 80 dni dookoła świata" Juliusa Verne'a się czytało w latach młodości?Tam też mieli mały problem z tym "jednym dniem"....Gratuluję odwagi i doskonałej organizacji. PozdrawiamDzięki, wbrew pozorom plan układał się sam
:) lichu napisał:Ile cała ta przyjemność Ciebie wyniosła? noclegi, przeloty, transfery etc.?W podsumowaniu. Tą sekcją duże zainteresowanie wykazuje moja osobista żona
:D Póki co 'pisze' się powrót na łono ojczyzny
malyczak napisał:Jak dla mnie to najlepsza podróż RTW o jakiej czytałem
:!:
;) Czekam z niecierpliwością na podsumowanieMiło mi, dzieki:)ZFR napisał:Pierwsze zdjęcie Niagary robi wrażenie. Jak dla mnie bardzo oryginalne ! Mega trip. PozdrawiamBył klimat; iście arktyczny, ten szron ze spienionej wody osadzał się tworząc bloki lodowe. Co chwilę jakaś mała część odrywała się od dużej i spadała z hukiem do przymarzniętej rzeki - sceny jak z filmu National Geographic o topnieniu lodowców
:) Gdy z hostelu posłałem jeszcze nieobrobione jeszcze zdjęcia do Polski to w odpowiedzi dostałem: "..wygląda jak Zakrzówek w mglisty poranek"
:lol: zulu napisał:Jak przeczytałem o tej pizzy to aż się popłakałem ze śmiechu.
:lol: U nas to by chyba kibole roznieśli hale jak by drużyna rzuciła tylko 99 punktów
:PTrzeba przyznać; miłą tradycję wprowadzili
:) Co do gratyfikacji po meczu to wydaje mi się ze, niezależnie od kraju, kibice swoje oczekiwania na darmowy obiad przenieśli by na drużynę, sami dając z siebie więcej podczas dopingu. Samo by się nakręcało..
WOW! Jestem pod wrażeniem:) Gratuluję ogarnięcia i zrealizowania planu, choć nadal uważam, że jesteś trochę szalony
:D Jak Ci się udało znaleźć hostele za 6,59 i 1,32? Jakieś kody?Ale z Australią mnie dobiłeś:( Ja właśnie planuję swoją azjatycko-australijską podróż i wahałam się czy nie odpuścić jednak Australii a ty z taką recenzją po RTW?
:roll:
juliaka napisał:WOW! Jestem pod wrażeniem:) Gratuluję ogarnięcia i zrealizowania planu, choć nadal uważam, że jesteś trochę szalony
:D Jak Ci się udało znaleźć hostele za 6,59 i 1,32? Jakieś kody?Ale z Australią mnie dobiłeś:( Ja właśnie planuję swoją azjatycko-australijską podróż i wahałam się czy nie odpuścić jednak Australii a ty z taką recenzją po RTW?
:roll:
:D6,59 to tylko był koszt rezerwacji via hostelbookers, poprawione już na sumę rezerwacji oraz pobytu, a w MNL jak bylem ok 0:30 to już nie szedłem do hostelu bo musiałbym wychodzić o 4:30
:) wiec skończyło się na niezrealizowanej rezerwacji za złotówkę..Co do AU.. No coz ładnie tam i bardzo fajnie
:)
Świetna relacja, miło się czyta
:)Duże wrażenie zrobiło na mnie Sydney. Miasto czyściutkie, jak z bajki.Ale uśmiałem przy czytaniu:tom971 napisał:Witaj Australio, na dzień dobry imigracyjny. -Only 4 days? -Yeap. -Co będziesz robił przez 4 dni? -Chodził po Melbourne i Sydney. -Jak się dostaniesz do Sydney? -Tigerem. - I po 4 dniach wracasz do Europy? - Nie. - ??? - Jade do Kanady. - Możesz pokazać rezerwację? Wyciągam ten fachowy pliczek wydruków na lot AC. - Ale ten bilet nie ma daty.. - No nie ma, ale jestem zalistowany na 10 Marca, można sprawdzić w systemie rezerwacyjnym AC. - Jesteś stand by to niekoniecznie możesz się zabrać. -Wiem, ale muszę się zabrać bo 12 Marca mam mecz NBA w Toronto.. Pani się uśmiecha, na twarzy ma wypisane 'co za freak'
:D Wbija miśka i życzy powodzenia w poniedziałek.
:lol:
Świetna relacja! Bardzo dobrze napisana, super zdjęcia, ciekawie się czytało, zero nudy, wszystko interesujące
:) Gratuluję pomysłowości, umiejętności organizacji takiego tripa i odwagi! Fakt faktem, podróż zdecydowanie dla miłośników latania. Ja osobiście zaliczam się do tego grona, także bez dwóch zdań zdecydowałbym się na taką wycieczkę.Zazdroszczę bardzo i życzę kolejnych ciekawych wypraw!P.S. Jak będę organizował tripa around the world to liczę na Twoją pomoc
;))
Super podróż.Bardzo dobrze że podzieliłeś relację na kilka odcinków.Z niecierpliwością czekało sie na relację z następnego etapu.Poza tym zaliczyłeś wszystkie pory roku.Ciekawie być jednego dnia w tropiku a nazajutrz być w krainie lodu i śniegu.
Relacja rewelacyjna! Całą przeczytałam jednym tchem. Dobra jakość zdjęć i jeszcze lepsze dokładne opisy, z poczuciem humoru
:D Zazdroszczę i podziwiam! Gdybym dysponowała taką gotówką, to sama bym się zdecydowała, bo (nie)stety też jestem wariatką i zapalonym podróżnikiem
:D
Tą relację śledziłem odcinkami. Napięcie niemal jak u Hitchcocka. Już po pierwszej przeczytanej części stwierdziłem że musisz mieć niezłego farmaceutę jak się na coś takiego zdecydowałeś i ostro kolorowe proszki przepisuje.
:lol: Generalnie jak ktoś coś takiego przeżył to jest właśnie to coś co się pamięta na całe życie. Czapki z głów !
Piękny trip, świetna relacja. Z Twojej wyliczanki wynika, że koszt samych lotów to 2299,51 pln
:-DRozumiem ideę tak krótkiej wycieczki - trzeba oszczędzać urlop na wypoczynek z rodziną
:-)BTW, jako, że ja tez z KRK - bywasz na spotkaniach grupy krakowskiej f4f ?
Ogolnie rzecz biorac to twoja podroz jest ciekawa bo jest inna. Ale tak naprawde widziales bardzo malo z miejsc w ktorych byles. Osobiscie - to nie dla mnie, ale rozumiem ze ludzie maja rozne upodobania. Szkoda mi by bylo spedzic tyle czasu w samolocie na rzecz 'pieciu minut' w danym miejscu. Nie na tym polega podrozowanie.
Gratuluję RTW za relatywnie niewielkie pieniądze. Jak ktoś już wspomniał relacja napisana z nutką humorystyczną, co bardzo mi się podobało. Mi osobiście jednak szkoda by było odwiedzić tyle miejsc jednocześnie spędzając w nich tak niewiele czasu.
:) Pozdrawiam i życzę kolejnych udanych wypraw!
Minęła cisza wyborcza, więc mogę Wam podziękować za miłe słowa i oczywiście głosy w ankiecie, THX !cichyy napisał:Rozumiem ideę tak krótkiej wycieczki - trzeba oszczędzać urlop na wypoczynek z rodziną
:-)Samo sedno; 26 dni.. tylko.. Szkoda by sie wypruć z tego już w pierwszym kwartale..kangaroo1983 napisał:Ogolnie rzecz biorac to twoja podroz jest ciekawa bo jest inna. Ale tak naprawde widziales bardzo malo z miejsc w ktorych byles. Osobiscie - to nie dla mnie, ale rozumiem ze ludzie maja rozne upodobania. Szkoda mi by bylo spedzic tyle czasu w samolocie na rzecz 'pieciu minut' w danym miejscu. Nie na tym polega podrozowanie.Fakt , nie da się ukryć że było inaczej
:lol: Zrobiłbym to jeszcze raz. Racja - nie wszystko dla wszystkich. Mam swoją definicję
8-) zulu napisał: Już po pierwszej przeczytanej części stwierdziłem że musisz mieć niezłego farmaceutę jak się na coś takiego zdecydowałeś i ostro kolorowe proszki przepisuje. Tylko %..
:lol:
wiater napisał:Świetna relacja, miło się czyta
:)Duże wrażenie zrobiło na mnie Sydney. Miasto czyściutkie, jak z bajki.Ale uśmiałem przy czytaniu:tom971 napisał:Witaj Australio, na dzień dobry imigracyjny. -Only 4 days? -Yeap. -Co będziesz robił przez 4 dni? -Chodził po Melbourne i Sydney. -Jak się dostaniesz do Sydney? -Tigerem. - I po 4 dniach wracasz do Europy? - Nie. - ??? - Jade do Kanady. - Możesz pokazać rezerwację? Wyciągam ten fachowy pliczek wydruków na lot AC. - Ale ten bilet nie ma daty.. - No nie ma, ale jestem zalistowany na 10 Marca, można sprawdzić w systemie rezerwacyjnym AC. - Jesteś stand by to niekoniecznie możesz się zabrać. -Wiem, ale muszę się zabrać bo 12 Marca mam mecz NBA w Toronto.. Pani się uśmiecha, na twarzy ma wypisane 'co za freak'
:D Wbija miśka i życzy powodzenia w poniedziałek.
:lol:Też się uśmiałem!
:lol: Świetny ten dialog!
Dzięki za info; 404 dla zdjęć umieszczonych na pokazywarce , ale też nie wszystkich. Zgłosiłem im problem.Jak widać po Palau imageshack też nie daje gwarancji widzialności..
blasto napisał:Na kwiecień 2015 zakupiłem łatwiejsze RTW 9-dniowe. Od dawna mi to chodziło po głowie, ale Twoja relacja mnie zachęciła, za co dzięki.9-dniowe.... Jestem pod wrażeniem
:D
W sumie w tytule relacji masz błąd. Bo wprawdzie wyleciałeś 4 marca a wróciłeś 14 marca ale jak sam zauważyłeś 10 marca przeżyłeś dwukrotnie więc RTW w 11 dni
:-D
Świetna relacja, bardzo zazdroszczę
:) Mimo że też w każdym z tych miejsc chciałabym zatrzymać się na dłużej, to ciągnie mnie do takiej jazdy bez trzymanki jak podróż dookoła świata w 10 dni
:D p.s. Mam nadzieję, że zdjęcia wrócą, bo od wylotu z Sydney coś się popsuło, a bardzo chciałabym zobaczyć wszystkie
;)
klapio napisał:W sumie w tytule relacji masz błąd. Bo wprawdzie wyleciałeś 4 marca a wróciłeś 14 marca ale jak sam zauważyłeś 10 marca przeżyłeś dwukrotnie więc RTW w 11 dni
:-DNie ten jeden
:) . De facto 1 dzień był w gratisie.Calaira napisał:Świetna relacja, bardzo zazdroszczę
:) Mimo że też w każdym z tych miejsc chciałabym zatrzymać się na dłużej, to ciągnie mnie do takiej jazdy bez trzymanki jak podróż dookoła świata w 10 dni
:D p.s. Mam nadzieję, że zdjęcia wrócą, bo od wylotu z Sydney coś się popsuło, a bardzo chciałabym zobaczyć wszystkie
;)Gdy tylko pojawi sie możliwość edycji postów , podmienię linki na działające.
tom971 napisał:Gdy tylko pojawi sie możliwość edycji postów , podmienię linki na działające.Dzisiaj się chyba pojawiła. Ja też chętnię obejrzę brakujące.
;)
Muszę powiedzieć, że masz pozytywną zajawkę
:D Nie wiem dlaczego, ale zaczyna mi ten pomysł chodzić po głowie, pytanie tylko gdzie wcisnąć ten termin oblotu globu
;) Może w tym roku zrealizuję to co zaplanowałem, a nowości zostawię na następny rok, żeby już nie przesadzać
:D Relacja jak najbardziej na plus, a pomysł wart uwagi
:)
Qantas napisał:Super relacja, tylko jak byś mógł zaktualizować zdjęcia, bo nie wszystkie sa dostępne:) Gratuluje!Wysłane z mojego iPad przez TapatalkZdjecia popodmieniane - zapraszam
tom971 napisał:Qantas napisał:Super relacja, tylko jak byś mógł zaktualizować zdjęcia, bo nie wszystkie sa dostępne:) Gratuluje!Wysłane z mojego iPad przez TapatalkZdjecia popodmieniane - zapraszamSuper:) Dzięki!
Dzięki za inspirację! Planuję wypad dopiero na początku następnego roku ale już mnie korci zakup jakiegoś biletu i chyba już dzisiaj coś kupię tak żeby już zacząć tym żyć:D Przede wszystkim zależy mi na cenach i chyba nawet zacznę jak Ty od KUL-MEL z airasia:) Planuję jeszcze odwiedzenie Japonii, Tajlandii i ogólnie im więcej tym lepiej hehe Urlop planuję wstępnie na ponad około 23 dni tak, żeby w pracy nie zwariowali.Kuźwa ten rok zaplanowany w 90% a ja już nie mogę się doczekać następnego
:D
Widok z Farm Cove
I widok z Farm Cove - panorama robiona komórką
Opera z bliska
Widok z Opery na Sydney Cove
Circular Quay
Lekko skomercjalizowani aborygeni
Rufa statku
Sydney Harbour Bridge
W międzyczasie wycieczkowiec podnosi kotwicę. Łańcuch odrapał kadłub - podpływa łódka i pracownicy malują białą farbą odrapane miejsca :)
W centrum wpadam do Grill'ed healthy Burgers
Składam zamówienie..
..na Cheese and Bacon Burger :)
2970 kJ czyli jakieś 700 kcal :lol:
Pyszna wołowina "grass fed lean beef" jestem w siódmym niebie, nigdy nie jadłem lepszego burgera
Noże na stołach sugerowane dla tych którzy nie dadzą rady trzymać burgera oburącz
Wracam w kierunku hostelu późnym popołudniem
Ponownie na miasto wychodzę po zmroku - te same miejsca chcę zobaczyć w nocnej iluminacji :)
Zmierzam w dół George, gdzieś w połowie drogi z jakichś 100 metrów widzę małe zamieszanie, błyski fleszy, podchodzę. Duża liczba ludzi robi sobie zdjęcia z bankomatami dla gejów (ten po lewej ma futerko, ten po prawej błyszczące diamenciki) Bankomaty należą do ANZ.
Dochodzę do nabrzeża, nie ma już wycieczkowca, widoki zapierają dech..
8-)
Dużo par z Hong Kongu przyjeżdża wziąć ślub w Sydney, tu robią sobie wieczorne sesje fotograficzne
Muzeum sztuki nowoczesnej
Wracam do hostelu dobrze po północy, moi imprezowicze z pokoju dopiero się szykują na miasto, dołącza 2 Finów.
Sydney robi duże wrażenie, weseli uśmiechnięci ludzie, sami biegacze, lekko dymny zapach smażonego mięsa na ulicach.
Co chwilę w przestrzeni miejskiej ludzie się spotykają , aby porobić coś wspólnie; pobiegać , poćwiczyć jogę na trawniku... Czasem idąc parkiem widziałem tabliczki w stylu "Tu w każdą niedziele o 10 rano przeprowadzam darmowe zajęcia z fotografii , dołącz do nas" Super otwartość, widząc to samemu chciałoby coś zorganizować dla innych :)Dzień 7 - SYD, TPAC, YVR
Wstaje wcześnie rano, za oknem widać owoc pracy ekipy malującej lub przygotowującej brudnopis do malowania pasów. Ciężarówka odbiera puste beczki z baru.
Na odchodne w hostelu przystaję przy tablicy ogłoszeń. 90 % z nich to:
- mam kombi/vana/ i dnia tego i tego wyjeżdżam na objazd zachodniego wybrzeza
- sprzedam kombi/vana
Bez problemu można znaleźć towarzysza podróży na miejscu z samochodem lub bez.
Chodzę jeszcze chwilę po okolicy by udać się na lotnisko. Pociąg z Museum Station na Terminal międzynarodowy kosztuje 17,20 AUD.
Ustawiam się w ogon do odprawy, większość pasażerów to seniorzy. Dziwna sprawa bo do odlotu godzina, samolot ponad 300 miejsc a żaden agent nie wydał jeszcze ani jednej karty pokładowej.. Kierownik lotu podchodzi do pierwszych ludzi w kolejce i coś tłumaczy, okazuje się że:
- na pewno nie wylecimy o 12:15, tylko okolo 18.. - to mi nie pasuje bo z Vancouver zrobiłem sztywną rezerwacje za mile zostawiając sobie 4h okienko.. a tu nie dość że 6h opóźnienia tu na miejscu to..
- nie lecimy do Vancouver tylko do Los Angeles i tam zostanie wymieniona załoga.. czyli 1h na ziemi i jeszcze 3h lotu.. czyli przepadnie lot za mile i będę musiał kombinować jak się dostać do Toronto.. jeśli nie przepadnie za no show to i tak kontakt z M&M i każdorazowa zmiana rezerwacji to 200zl (o czym agent na infolinii skrupulatnie informował)
Kolej na mnie; od razu dzielę się swoją obawą o lot do USA - nie mam wizy. Pani mówi , że będzie ok i nie trzeba bo nikt nie wyjdzie z samolotu :) Bierze mój papierkowy bilet , podchodzi do kierowniczki lotu zapytać czy może już potwierdzić stand by'a, jest ok, mam kartę - siodełko . Wszyscy pasażerowie dostają bloczki na jedzenie, oprócz mnie, mi się nie należy..
W całej sytuacji staram się znaleźć plusa
+ 'odwiedzę' nadprogramowo kolejny kraj - Stany Zj Am Pln.. bez wizy :lol: :lol: :lol: a tak bardzo nie chciałem :)
Mam 6h, zwiedzam lotnisko, zakupy. Na lotnisku wszystkie sklepy suwenirowe mają niższe ceny niż w centrum Sydney, nie wiedziałem o tym wcześniej dlatego większość giftów mam już zakupionych. Dokupuję tylko tshirt dla siebie i top dla żony , nie dość że taniej niż na mieście to jeszcze 2ga sztuka 50% ceny.. Dosyć człapania, na ostatnie 2h zasiadam w McD stąd mam dobry punkt obserwacyjny na płytę.
Parkowanie jumbo Qantas'a, AC stoi w oddali, czeka aż się crew wyśpi
Na ok. 1h przed odlotem przeparkowują B777-200 LR Air Canada
Rejestracja C-FNNH zdradza wiek maszyny - 6 lat
Przy boardingu tuż przed wejściem do rękawa z rąk kierowniczki lotu każdy pasażer w ramach przeprosin otrzymuje kartkę z przeprosinami i obietnicę otrzymania kodu promocyjnego do wykorzystania na najbliższe 13 miesięcy na loty AC zakupione na ich oficjalnej stronie, żeby dostać kod trzeba uzupełnić detale przykrego zdarzenia http://www.aircanada.com/flight/promocode Sprawdzam warunki - twierdzą że zadziała na CS z AC.
Wnętrze bez wow, wysłużone ale czyste. Jakby retrofita przeszło tylko oświetlenie - jest LED, w czasie lotu crew pokazało całą gamę jego możliwości od bladych fioletów do krwistych pomarańczy.. żeby wpłynęło to na nastroje pasażerów to raczej nie, te i tak były podminowane z powodu opóźnienia, lotu z przystankiem. Przeprosin od stewek nie było końca.
12051 km, najdłuższy lot w moim życiu
Obiad - najlepsza wołowina jaką kiedykolwiek jadłem w przestworzach (krucha a zarazem soczysta, w smacznym nieprzesolonym sosie, aż dziw bierze że przesiedziała bóg wie ile w lodówce i przed chwilą została wyrwana z hibernacji w pseudo piecyku..) , do tego przyzwoite jak na Y francuskie wino
Nocny lot , momentami rzuca nami jak workiem kartofli, pilot omija burze kilkudziesięcio kilometrowymi promieniami. Kilka razy mi rzucało samolotem ale nie tak i nie na środku Pacyfiku..
Poczułem kino-maniacką wenę i z racji posiadanego czasu oglądam 4 filmy. Resztę czasu przesypiam.
Za sąsiadkę pod oknem mam Amerykankę z Florydy, ja przy przejściu, dużo miejsca na nogi, na kolana obre kilka centymetrów więcej niż u konkurencji. Przyjemna konfiguracja 3-3-3.
Podchodzimy do lądowania w LAX, autostrady w środku miasta
Westjet
Southwest
W międzyczasie ląduje Lufthansa z Frankfurtu na 747, bezpośrednio po niej A380 AF z CDG
Po dokładnie 50 minutach postoju zaczyna się kołowanie do startu, mijamy rozpoznawalną koułe lotniska LAX, do kadru wciska się ogon Delty
Tuż po starcie, Manhattan Beach
Centrum Vancouver
Po wyjściu z samolotu ludzie gonią jak szaleni, mnie się nigdzie nie spieszy - przecież straciłem lot za mile.
Najpierw imigracyjny potem będę myślał co dalej.
Oficer patrzy w paszport - widzi Polak ale coś mu nie pasuje (ostatni lot z Europy przyleciał parę godzin temu) bo pyta skąd przyjechałem.
- Z Sydney
- Lot AC34 ?
-Tak, ten opóźniony - Coś za bardzo nie dowierza więc prosi o kartę pokładową.
- No rzeczywiście, a jak się znalazłeś w Australii?
- Przyleciałem z Azji.
-Skąd dokładnie?
- Z KUL. Widzę że możemy sobie tak pogadać w nieskończoność więc wyciągam kartkę z wydrukiem trasy z gcmap i jadę palcem od początku
- Kiedy zacząłeś tą podróż?
-4 marca.
- Tego roku?
-Tak, zacząłem w ten wtorek.
-To zobaczysz coś w tym tempie?
-Zobaczyłem w Australii, póki co tam zabiorę rodzinę na wakacje.
- Masz rodzinę?
- Tak mam.
- Kartkuje paszport i pyta co robiłem w RPA.
- Odwiedzałem żonę.
- A co Pan będzie robił w Vancouver?
- No nic bo za chwile jadę do Toronto
- A tam co Pan będzie robił ?
- Jutro idę na mecz NBA, wyciągać bilet? (Staram się postawić jakąś kropkę, przełom bo powoli czuję że rozmowa robi się przydługawa; gość skacze z tematu na temat) aż w końcu oficer po serii pytań przechodzi do resume:)
- Hm, proszę Pana ja Panu opowiem jak to zrozumiałem; wyruszył Pan we wtorek z Europy, odwiedził kilka krajów w Azji, następnie Australię, wróci Pan tam na wakacje z rodziną, w drodze powrotnej wskakuje Pan do Toronto oglądnąć mecz NBA, tak?
- Exactly :D
Dostaję pieczątkę z liściem klonowym. Już widzę jak raczy swoich kolegów podobną opowieścią podczas przerwy na kawę:)
Idę za tabliczkami transfer. Tam już stoją Panie i wypytują przechodzących AC34? Widać że linia jak najszybciej chce poprzenosić pasażerów z tego lotu. Podchodzę i potwierdzam Pani , że idę z AC34 , pokazuje rezerwację i napomykam że to bilet - nagroda i właściwie zrobiłem no show i może być problem. Trochę mnie zdziwiło bo mówi że nie będzie żadnego problemu:) i ogromnie przeprasza :),ale najbliższy lot do Toronto za 30 minut jest już zapchany i umieszcza mnie w kolejnym o 22:30. Wyląduję o 6 rano i nie przepadnie bilet NBA:) uff. Nie ma mowy o żadnej dopłacie:) obywa się bez dzwonienia/mailowania/płacenia M&M:)
Na bilecie widnieje miejsce 59H, znaczy , że na krajówkę podstawią naprawdę duże skrzydło.
Po całej gonitwie , która trwa już dobrą dobę, zasiadam przy bramce wywalam kopyta.. robię porządek w papierkach, drę rezerwację hostelu na noc z 11/12 marca, pisze maila do hostelu ze dziś to już nie dotrę ,ale niech trzymają 2gą noc.